Wszędzie gdzie nie spojrzę, widzę pierdolony wyzysk
Pod tym samym sklepem, ta sama brygada kryzys
Ofiary PRL’u, jak tu żyć w kapitaliźmie
Który nie daje szans ludziom cierpiącym za ojczyznę?
Nie ma tu równości, klasa oparta na krzywdzie
Tu gdzie każdy jest nędzarzem, a polityk ma to w piździe
Szczerze nie wierzę w drugą Irlandię premierze
Bo wybrałem na zasadzie mniejszego zła przecież
Ci ludzie których mijam na chodnikach, spotykam
Grzebiących po śmietnikach, czy to już ta Ameryka?
Czasu wielkiego kryzysu łatwo skarżyć was rządzących
Ile jeszcze będę słuchał o wysiłkach bezowocnych?
Zasiłkach śmierć wzbudzających, rozpaczy samotnych matek
Cierpiących niedostatek, dzieciak przenika w półświatek
Zapierdala skrótem, bo nie wierzy w cuda panie
Bo jeśli nie ukradnie to niczego nie dostanie
I na próżne wychowanie że nie godzi się tak robić
Dzieciak z pokolenia X nie ma szans dzisiaj zarobić
Narasta frustracja, przestępczość wzrasta
Potem wina spada na nas, za prawdę o tych miastach
Mój komentarz rzecz jasna, to zapalnik pod tę bombę
Którą ty razem z rządem formowałeś panie pośle
Nic sie nie zmieniło, powiedz na co mamy czekać?
Wiesz czym jest drakońska dieta — spytaj bezdomnego człeka
Znów podwyżki na lekach, student pracy dziś nie znajdzie
Chłopak jedzie na zmywak, a dziewczyna gna po bandzie
Obciągając ci w hotelu, opłaconych złych podatków
Już mam dosyć tego gówna, patrzeć na tę Polskę bratku
Komuna, kapitalizm — wiemy nie ma co się żalić
Ile żeśmy zbudowali, ile z tego nam zabrali
Ile sprzedali, sprzeniewierzyli
W imię własnych wartości naszym kosztem syfilis
Panie widzisz i nie grzmisz, gdzie zapomoga?
Brak szans na przeżycie dla dzieci gorszego Boga
Nie o taką Polskę każdy z nas walczył - zobacz
Nikogo nie obchodzi twój los, czas wegetować
Zapalam świecę, łapie odpowiedni nastrój
By napisać ten track po to byś miał dobry nastrój
Lata wstecz przy ogarku, Rychu tworzy w hołdzie miastu
Bez prądu, akustycznie gotów świat zdobywać masztu
Reminescencyjny klimat, nie wyolbrzymiam
Nic nie ubarwiam, rap nie padlina
Którą wtedy żem się żywił, gotów na śmierć jak Biggy
Przeżyłem to cie dziwi? Nie miałem nic do tracenia
Było mi wszystko jedno, nie to co teraz
Osiągnąłem znacznie więcej niż chciałem dziś mam dylemat
Czy należy mi się życie o jakim mogłem śnić
Ja powracam do tych dni w których nie znaczyłem nic
Zupełnie nic dla takich gostków jak ty
Teraz zajeżdzają witę bo nie wiedzą czym jest wstyd
Miałem beznadziejny byt, lecz ma wiara nie ustała
Za dzieciaka mnie ratował jeszcze krasnal Hałabała
Chwilę później była chała, złego życia pochwała
Bez szans na lepsze jutro, nie ustawałem w działaniach
Bójki pod sklepem, tu każdy klepał biedę
Dzieliśmy się ochłapem a nie rzadko też kotletem
Czech umiał metę i eda, była bieda
Lecz klimat tego życia do dziś został w naszych sercach
Dziś stać mnie na merca, chcesz nazywaj komercja
Wciąż reprezentuje biedę a ty dupku się nie zesraj
Komuna, kapitalizm — wiemy nie ma co się żalić
Ile żeśmy zbudowali, ile z tego nam zabrali
Ile sprzedali, sprzeniewierzyli
W imię własnych wartości naszym kosztem syfilis
Panie widzisz i nie grzmisz, gdzie zapomoga?
Brak szans na przeżycie dla dzieci gorszego Boga
Nie o taką Polskę każdy z nas walczył - zobacz
Nikogo nie obchodzi twój los, czas wegetować
Перевод песни Dzieci Gorszego Boga
Куда бы я ни посмотрел, я вижу чертову эксплуатацию.
Под тем же магазином та же бригада
Жертвы PRL'u, как здесь жить при капитализме
Который не дает шансов людям, страдающим за Родину?
Здесь нет равенства, класс, основанный на вреде
Там, где все нищие, а у политика это в пизде.
Честно говоря, я не верю во вторую ирландскую премьеру
Потому что я выбрал меньшее зло.
Те люди, которых я встречаю на тротуарах.
Рыться в мусорных баках или это уже Америка?
Время Великой депрессии легко жаловаться вам правящие
Сколько еще я буду слушать о бесплодных усилиях?
Пособиях смерть возбуждающих, отчаяние одиноких матерей
Страдая от лишений, ребенок проникает в полусредний мир
Zapierdala сокращение, потому что не верит в чудеса, господи
Потому что, если он не украдет, он ничего не получит.
И на тщетное воспитание, что не годится так поступать
Ребенок из поколения Икс не имеет шансов заработать сегодня
Растет разочарование, растет преступность
Тогда вина падает на нас, за правду об этих городах
Мой комментарий, Конечно, это взрыватель для этой бомбы
Которую вы вместе с правительством формировали, дамы.
Ничего не изменилось, скажи, чего ждать?
Вы знаете, что такое драконовская диета-Спросите бездомного человека
Опять повышение на лекарствах, работу студент сегодня не найдет
Парень едет на посудомоечной машине, а девушка гнет по банде
Отсасывая вам в отеле, оплаченных плохих налогов
Я устал от этого дерьма, смотреть на эту польскую братку
Коммуна, капитализм-мы знаем не о чем жалеть
Сколько мы построили, сколько отняли у нас
Сколько продали, присвоили
Во имя собственных ценностей за счет сифилиса
Господь видит и не гремит, где подачка?
Нет шансов на выживание для детей низшего Бога
Не за такую Польшу каждый из нас воевал-см.
Никому нет дела до твоей судьбы, пора
Зажигаю свечу, ловлю нужное настроение
Чтобы написать этот трек, чтобы у вас было хорошее настроение
Годы назад в огарке, Rychu создает в честь города
Без электричества, акустически готов мир захватить мачту
Реминесцентный климат, я не преувеличиваю
Я ничего не краслю, рэп не падаль
Которую я тогда питал, готовый умереть, как Бигги
Я выжил, это тебя удивляет? Мне нечего было терять
Мне было все равно, не то, что сейчас
Я достиг гораздо больше, чем я хотел сегодня у меня есть дилемма
Я заслужил жизнь, о которой мог мечтать
Я возвращаюсь в те дни, когда я ничего не значил
Совсем ничего для таких парней, как ты
Сейчас приезжают Вите, Потому что не знают, что такое позор
У меня было безнадежное существование, но вера не прекращалась
В детстве меня спасал еще гном.
Мгновение спустя была Хала, плохая жизнь похвала
Без шансов на лучшее завтра, я не устанавливал в действиях
Драки под магазином, здесь все шлепали бедность
Мы делились охлапкой, а не редко и котлетой
Чех умел мету и Эда, была бедность
Но климат этой жизни по сей день остался в наших сердцах
Сегодня я могу позволить себе merca, вы хотите называйте коммерция
Он все еще представляет бедность, а ты, мудак, не обосрался.
Коммуна, капитализм-мы знаем не о чем жалеть
Сколько мы построили, сколько отняли у нас
Сколько продали, присвоили
Во имя собственных ценностей за счет сифилиса
Господь видит и не гремит, где подачка?
Нет шансов на выживание для детей низшего Бога
Не за такую Польшу каждый из нас воевал-см.
Никому нет дела до твоей судьбы, пора
TanyaRADA пишет:
- спасибо! От Души!!! ( Улыбаюсь...)все так!!!Liza пишет:
Любимая песня моей мамы